niedziela, 24 sierpnia 2014

Chapter 13: "Louis?"



                Nie pozwolono nam zobaczyć taty, aż do dzisiaj po zajęciach szkolnych. Zniechęciło mnie to trochę, ale żyłam nadzieją, że nie będę musiała do niej iść. Przez dramat, który przeżyłam w weekend i przez to, że nie byłam do końca gotowa stawić czoło plotkom panującym w szkole. 

            Zapięłam rower i udałam się do swojej szafki, słysząc ciągły chichot i szepty wokół mnie. Wyciągałam swoje książki, kiedy stukot obcasów Rachel ponownie usłyszałam.

            -Słuchaj, Annah. Przykro mi za piątek – fałszywość w jej głosie, spowodowała u mnie chęć uderzenia jej w twarz. 

            -Nie, nie jest ci przykro – splunęłam,  zamykając szafkę z trzaskiem – Widziałam post na facebook’u – oznajmiłam, a ona westchnęła. 

            -Ok, popatrz. Równie dobrze mogłam ci powiedzieć – powiedziała,  a ja kiwnęłam głową. -Mogę być tylko twoją przyjaciółką, ponieważ twój brat jest takim ciachem. Dobra? I tylko ty powiedziałaś, że my nie możemy spędzać czas w twoim domu, przeraziłam się wtedy i próbowałam utrzymać dystans.

            To boli bardziej niż myślałam.. Powinnam być  już w klasie od matematyki i utrzymywać straszną reputację. To było o wiele lepsze niż to.

            -Ty mała suko – powiedziałam głośno, popychając ją do tyłu. Jej oczy rozszerzyły się w szoku, że kiedykolwiek powiedziałam „suka”.

            -Spójrz, naprawdę mi przykro – próbowała coś więcej wydukać, ale przerwałam jej unosząc rękę i przykładając jej w twarz. Spojrzałam na rękę, a następnie na jej twarz, w niewierze że byłam w stanie przeprowadzić tę akcję. Ona pozostała z nadętą, czerwoną twarzą pełną złości.

            -Whoa, whoa! – poczułam uchwyt Harry’ego na mojej ręce, odciągając mnie od niej. Wystawiłam język do jego ręki, która uściskała moją szczękę tak, jakbym chciała jego zmierzyć. 

            Teraz czułam zazdrość do niej, nawet kiedy Harry mnie dotyka. Harry roześmiał się na mnie jak zaczęłam ją złośliwie bluzgać. Jego dłoń uniosła mój podbródek, pozostawiając wolny, ale słodki pocałunek na moich ustach. Czułam, jak cały korytarz zatrzymuje się na chwilę by na nas popatrzeć. Rachel miała ręce zaciśnięte w pięści i zaczęła nimi walić o podłogę. 

            - Co ty widziałaś kiedyś w niej? – ona jęknęła, uciekając z płaczem.

            Poruszyłam ustami do niego i powiedziałam „dziękuję” puszczając go, lecz jego ręce nadal przylegały do mojej talii.

            -Harry, ona odeszła – powiedziałam, sugerując by mnie puścił. 

            -Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że ją zobaczyłem – szepnął, a moje serce zaczęło bić szybciej. 

            Pomyślałam o momencie gdyby Ben był świadkiem tego wydarzenia. Prawdopodobnie zabroniłby stanąć Harry’emu kiedykolwiek po mojej stronie. Potrząsnęłam głową na samą myśl, i spojrzałam na Harry’ego. 

            Spoglądnęłam w dół, na moje biodra, które wciąż się goiły od jego paznokci. Skrzywiłam się, gdy jego ręce dotknęły tam. Z jednej strony było to sexy, że wpada w szał robiąc to ze mną, ale bolało piekielnie.

            -Umm, musisz dołączyć do klasy matematycznej – odsunął się ode mnie, momentami próbując nawiązać rozmowę twarzą w twarz. Wysłałam mu zdezorientowane spojrzenie czekając na wyjaśnienie.

            -Dobrze, więc Niall jest w klasie i może chronić ciebie od.. uh.. bójek szkolnych takie jak ta – uśmiechnął się z nadzieją, że po prostu go posłucham.

            -Myślę, że to było to czego chcecie? – zadrażniłam się i zeszłam w dół korytarza. Usłyszałam jego, że się podnosi i idzie obok mnie, chwytając moje ramię za rogiem korytarza i prowadząc w stronę klasy, gdzie zwykle uczniowie się spotykają przed lekcją matematyki. 

            Przewróciłam oczami jak wepchnął mnie do środka i czekając przy drzwiach. Weszłam, by zobaczyć kilka uśmiechniętych twarzy. Dlaczego w takim pośpiechu odstawił mnie do klasy? Teraz nawet nie wie jak się robi matmę.

            -Obrażony – powiedział tak jak go to naprawdę zabolało.  Ups, musiałam powiedzieć to za głośno.

            -Wszyscy pamiętają Savannah?- zapytał Niall retorycznie, wstając. Zauważyłam, że Liam teraz siedział tu, który kompletnie mnie zaskoczył. Rozpoznałam tylko Becky, z którą się kolegowałam lecz teraz ona boi się.

            -Sądzę, że dołączam z powrotem – minutę od wypowiedzenia ostatniego słowa wszyscy wstali i zaczęli klaskać. To miejsce, do którego naprawdę należę. Miałam wyjść z powrotem na korytarz kiedy Becky chwyciła mnie za ramię. 

            -Hej – powiedziałam. 

            Rozejrzała się w około przed tym jak spojrzała na mnie powiedziała:

            -Przykro mi z powodu ojca. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze – przytuliła mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. 

            -Mojego ojca – poprawiłam ją, a ona przewróciła oczami- Nasz tata. Jedyną osobą, której chcę to opowiedzieć był Ben i pewnie uzna, że to nie może być możliwe.

~
            Po szkole obiecałam Benowi, że razem się wybierzemy zobaczyć tatę. Powiedział mi, że powinniśmy się trzymać razem i razem powinniśmy pokonać tą straszną tragedię. 

            Ben potrzebuje odrobinę prywatności na „męski płacz” jak ja to nazywam. Wzięłam głęboki oddech, podczas gdy Ben otworzył kliknięciem drzwi i przemierzyliśmy wolnym krokiem recepcję. 

            Westchnęłam, po czym zobaczyłam go leżącego, z zamkniętymi oczami i nieruchomego. Łzy powróciły, i Ben przytulił moją twarz do swojego barku, starając mnie pocieszyć. 

            Pięć chorobliwe strasznych minut minęło zanim odważyłam się podejść do niego. W końcu, zrobiłam to idąc pół krokami. Miał ogromnego siniaka, który pokrywał całą tylną część czaszki i cięcia po rozbitym szkle na dole ramion. Przyłożyłam jego dłoń do mojej i pocałowałam ją, cicho szlochając. Siedziałam i tylko myślałam o tym, jak jestem szczęśliwa że nie umarł. 

            -Annah, czas iść. Byliśmy długo – powiedział Ben zgrzytając zębami. Puściłam jego dłoń jak wychodziliśmy. Ben stwierdził, że musi skorzystać z łazienki i poprosił bym czekała, więc tak zrobiłam. 

            Wygwizdywałam jakąś pop piosenkę, aż zobaczyłam Louisa przemierzającego do mnie na korytarzu.  Czekaj, Louis? Ukryłam się za jakimś mężczyźnie w czarnym płaszczu i patrzyłam jak w milczeniu przemieszcza się. Zobaczyłam, że skręca do pokoju 407.. Mój tata.  

Czemu do jasnej cholery Louis odwiedzał mojego tatę? Próbowałam powrócić z powrotem do pokoju, by podsłuchać jakąkolwiek rzecz, którą mógłby powiedzieć, ale Ben wyszedł już z łazienki i teraz czekał na mnie, bym z nim poszła. 

            Powinnam powiedzieć mu? Nie. To tylko mogłoby pogorszyć wszystko. 





___________

nowy post, więc komentujcie, subskrybujcie, lajkujcie. jeśli macie jakieś pytania zapraszam na twittera (@cersans) xx 

cersans

Obserwatorzy